30 września 2008

miszmasz TiVi: "Everwood" w Polskiej telewizji, "Warszawiacy"?

Dzięki jednemu z Czytelników (za informację dziękuję) mogę powiadomić, iż doczekaliśmy się! Jedna z najlepszych produkcji młodzieżowych nowego millenium wreszcie w Polsce. "Everwood" to serial spod pióra Grega Berlantiego o samotnym ojcu wychowującym dwoje dzieci, który w ogromnym uproszczeniu można przyrównać do połączenia ciepła "Gilmore Girls - Kochanych Kłopotów" z błyskotliwością fabuły "Northern Exposure - Przystanek Alaska". Produkcja będzie nadawana w TVP 2, w dni powszednie o 14:00 (dawne pasmo "Statku Miłości" - czyli typowe "Felicity treatment"). Mimo to, bardzo, bardzo Was proszę, skuście się w wolnej chwili. Warto!

"Warszawiacy" tak będzie nazywał się nowy serial produkowany dla HBO. Może nie do końca, ale fabuła będzie bardzo podobna do "Londyńczyków". Produkcja obyczajowa będzie ukazywać losy ludzi, którzy wemigrowali z USA w poszukiwaniu lepszego życia. Alternatywny tytuł? "Szczęśliwej Starej Miłosnej"?


Etykiety: , , ,

AddThis Social Bookmark Button AddThis Feed Button

27 września 2008

miszmasz TiVi: Buffy powraca, Londyńczycy 23.10

Oficjalna data premiery najbardziej wyczekiwanej przeze mnie nowości tej jesieni - "Londyńczyków" ("Doręczyciel" zadebiutuje dopiero w styczniu) została ustalona na 23 października. Przez 13 czwartków o 21:10 będziemy śledzić losy młodej polskiej emigracji. Jedna z nielicznych polskich produkcji kręcona w znacznym stopniu za granicą.

Sarah Michelle Gellar czyli tytułowa Buffy z serialu "Buff Postrach Wampirów" powraca na mały ekran. Po 5 latach przerwy zobaczymy ją w produkcji ze stajni HBO "The Wonderful Maladys" - historii o trojgu rodzeństwa bez rodziców. Dopiero w przyszłym roku poznamy dalsze losy serialu.

Kolejna premiera w TV 4, znowu teleturniej. "Istne Szaleństwo" to zmagania drużyn młodych zawodników, o których nic bliżej nie wiadomo, ale jakby co to ostrzegałem.

Etykiety: , , ,

AddThis Social Bookmark Button AddThis Feed Button

24 września 2008

"90210", "Privileged" - recenzja


Znacie "Gossip Girl - Plotkarę" czy "One Tree Hill - Pogodę na Miłość"? To te seriale gdzie dwudziestolatkowie odgrywają pasjonujące życie nie-tak-bardzo typowych amerykańskich nastolatków w Polsce emitowała TVN Siedem. W USA również nadaje jeden kanał - The CW. Aby "urozmaicić" soją ramówkę stacja ta dodała do swojego programu kolejne dwa seriale o podobnej tematyce - "90210" i "Privileged". Zgubne powielanie formatów? Przewaga podaży nad popytem? Czy może coś więcej? Zastanówmy się.

Pierwszy swoją premierę miał "90210", w zamyśle autorów kontynuacja rewolucyjnego i popularnego  na początku lat 90tych "Beverly Hills 90210". Wraz z "Knight Riderem" oraz "Cupid" wpasowuje się to w trend remake'owy ostatnich sezonów. Popkultura serialowa trawi sama siebie, a jak wiemy takie mieszanki często można zepsuć dając chociaż szczyptę za dużo.

Niestety, widać chyba zmęczenie scenarzystów z Hollywood, gdyż kolejny debiutant "Privileged" też nie jest oryginalnym pomysłem. Historia o ubogiej absolwentce prestiżowej uczelni, która zostaje guwernantką (uwaga zapomniane słowo) dwóch rozpustnie bogatych nastolatek została zaczerpnięta z serii książek. Tutaj widać niestety nie ostatnie podobieństwo między seriami - "90210" też krąży wokół losów outsiderów wśród elity. Tym razem jest to rodzeństwo z Kansas, które po przeprowadzce próbuje odnaleźć się wśród zblazowanych nastolatków z West Beverly High.

Twórcy "90210" chyba wiedzieli, że nie przyciągną widzów jakością. Zwłaszcza, że jak ognia unikali rozsyłania taśm krytykom przed premierą - co w USA jest standardem. Postawili na markę i gościnne występy Jennie Grath i Shannon Doherty, które karierę zaczynały w oryginalnej wersji. Z płaskich i nijakich kreacji wyróżnia się Annie Mills (Shenae Grimes) - nie to, żeby była to jakaś odkrywcza postać - widzieliśmy ich wiele w każdym serialu dla młodzieży. Po prostu Shenae jest urocza, a jej styl gry przypomina nieco Lauren Graham ("Gilmore Girls - Kochane Kłopoty") czy Amandę Byrnes ("What I Like About You - Siostrzyczki"). Dla mnie, aktorskie odkrycie roku - chociaż może tylko w tej jednej roli.

Historia opowiadana jest raczej tabloidowa. W kilka godzin mamy seks oralny, wycieczkę odrzutowcem, narkotyki i rozwydrzoną pannicę uciekającą do schroniska dla samotnych kobiet z powodu matki pijaczki. Jedna wielka plama, w których jednej nastolatki nie odróżnisz od drugiej. Dla mnie już nic więcej nie zostało do opowiedzenia.

"Privileged", której scenarzystką jest Rina Mimoun ("Everwood"), poszło w innym kierunku. Nadal pozostając serialem dla młodej widowni stara się opowiedzieć jakąś historię, a nie być zbiorem klipów z MTV. Oczywiście nadal jest tam wiele melodramatów, ale postacie mają więcej barw niż tylko czerń i biel. Moją osobistą faworytką jest Rose, która próbuje międzi starszą siostrą, babką i tłumem kawalerów, odnaleźć siebie. To, a nie zdrady i koka, jest tym czym żyją nastolatki. Z tego co ja pamiętam oczywiście.

Oczywiście "Privileged", który aspiruje do miana serialu dla całej rodziny miejscami bywa zbyt cukierkowy i tak jak jego bohaterki, próbuje dopiero odszukać swój niepowtarzalny głos, nie jest pozbawiony wad, ale ma szansę pokazać coś nowego, ciekawego. "90210" niestety dla mnie jest tylko wysokobudżetowym teledyskiem bez większej przyszłości.


***
"90210" The CW (USA), wtorek
ocena: C-

"Privileged" The CW (USA), wtorek
ocena: C+

oficjalna strona

Etykiety:

AddThis Social Bookmark Button AddThis Feed Button

20 września 2008

"Fort Boyard" - recenzja

Dla recenzenta jesień jest ciężkim okresem. Mnogość programów drastycznie odbiera czas wolny, a na dodatek trzeba się wzbijać na wyżyny intelektualne, by artykuły nie przypominały zeszytu lektur z podstawówki (też mieliście takie?).

Najnowszy 'hit' reality publicznej Dwójki, to format znany na rynku od blisko dwóch dekad. W Polsce również transmitowany w czasach retransmisji "Yatamana" i "Santa Barbara" - toteż wielu czekało, czy tak wiekowa produkcja przetrwa próbę czasu i zaoferuje widzom coś strawnego.

Kiedyś format był zajmujący, teraz raczej skomplikowany i niejasny. A przecież współczesny widz musi mieć przejrzyste reguły gry, inaczej się mota i zmienia kanał. W każdym razie jeśli jest widzem nie niszowym.

Drużyna kilku zawodników, wyłoniona w castingach, ma za zadanie rozwiązywać zagadki sprawnościowo-logiczne, by dostać się do skarbca tytułowego "Fortu Boyard". Co tydzień śmiałkom przewodzi inny absolwent "Tańca z Gwiazdami", czy "Jak Oni Śpiewają", by nadać ruinom fortu nieco sztucznego blichtru.

Skoro jesteśmy przy zadaniach - widać, iż producenci (to zasługa francuskiej ekipy) dbają, by wyzwania były urozmaicone i prawie połowa z nich w porównaniu do sezonów retransmitowanych w Polsce - jest nowa. Niestety w programie brak tego, co miało być sztandarowym magnesem - emocji. Oglądając jak ktoś przesuwa manekin krawiecki, by dostać klucz, miałem ochotę sprawdzić co się dzieje na TVN 24. Obudziłem się dopiero, kiedy Weronika Książkiewicz manewrowała krzesłem co by nie spaść w pszcze tygrysów. Jedyny interesujący moment w ciągu 45 minut programu. Reszta to sztuczna reżyserka.

Mówiąc o sztuczności - Szymon Majewski będzie miał kolejną osobowość do parodiowania podczas cotygodnowich żenujących żartów prowadzącego. Robert Gonera tak bardzo stara się być uszczypliwym cynikiem z nutką dowcipu, iż jest kuriozalny w swojej nienaturalności. Gorzej niż Kasia Cichopek w pierwszej serii "Jak Oni Śpiewają". Szansę na wyrobienie się w następnych odcinkach ma Katarzyna Glinka, głównie dzięki swojemu urokowi, który czasem przebija się przed scenariusz.

Najtrafniejszym wyborem jest Janusz Weiss, którego bardzo brakuje mi w polskiej telewizji do czasu "Miliarda w Rozumie". Szalony mędrzec, który sprawdza sprawność umysłu zawodników zadając zbyt infantylne zagadki mógłby być dla pana Janusza idealną rolą. Szkoda, że jemu też scenarzyści piszą teksty.

Podsumowując, w dobie MTV, Superstacji, zatrudnianie gwiazdeczek z pudelka to zdecydowanie za mało by ożywić staroświecki format. TVP 2 nie odrobiła pracy domowej i nie do końca zdaje się wiedzieć, co obecnie przyciąga widzów reality show przed telewizory. Szkoda, że skoro nasze abonamentowe pieniądze i tak zostały wydane w błoto, nie był to nasz rodzimy pomysł.


***
"Fort Boyard" TVP2, sobota 20:05
ocena: D+

Etykiety: ,

AddThis Social Bookmark Button AddThis Feed Button

13 września 2008

"Brzydula Betty" na DVD


Imperial przygotował się do wydawniczego kontrataku. Z najważniejszych premier - już 16 września będzie można dostać w sklepach wydanie dvd pierwszego sezonu "Brzyduli Betty - Ugly Betty". Wydanie będzie zawierać wszystkie zagraniczne dodatki, w tym chyba najciekawszy z nich, gdzie widać jak America Ferrera zmienia się w Betty.

Tego samego dnia kupimy również "Alias - Agentka o Stu Twarzach" - drugi sezon wyprodukowanego przez J.J. Abramsa serialu sensacyjnego z piękną Jennifer Garner (ostatnio znanej z "Juno").

Nie zapomniano o najmłodszych widzach. Dla nich przygotowane specjalne wydanie "Hannah Montana - Za kulisami", które zawiera 4 odcinki serialu i teledysk.


Etykiety: ,

AddThis Social Bookmark Button AddThis Feed Button

10 września 2008

miszmasz TiVi: seks to to co nas podnieca!

"Dirty Sexy Money - Seks, Kasa i Kłopoty" - serial, którego premierowy odcinek wyemitowana w niedzielę na Publicznej Jedynce miał oglądalność rzędy 3 500 000 widzów.Tym samym zajął wysoką 9. lokatę wśród najchętniej oglądanych programów w zeszłym tygodniu. Przyznam się, iż sam mam słabość do serii o rozpuszczonej rodzince, ale czy to oznacza, że powinienem częściej zaglądać na pudelka?

Znana jest już data najgorętszej premiery tego sezonu. "Londyńczycy" czyli opowieść obyczajowa o losach Polaków na emigracji, zadebiutuje w czwartek 23 października o 21:10 na TVP 1 w paśmie "Lostowym". Czyżby koniec z czwartkiem sensacji na Jedynce?

Długo zapowiadane (również przez PolishTvSucks) premiery w końcu mają miejsce. Pierwsze sezony  "Nikity" i "Chucka" Galapagos Polska wypuści 17 października. Cena nieznana.

Etykiety: ,

AddThis Social Bookmark Button AddThis Feed Button

04 września 2008

"Na Kocią Łapę" - recenzja

Nowy sezon oznacza tylko jedno - porcję naszych fikuśnych recenzji. Fikuśny to polski fancy!

Pamiętam jak przez mgłę francuski, a przynajmniej francusko-języczny serial o dwójce młodych weterynarzy. Miałem wtedy kilka lat i na pewno chodziłem jeszcze do przedszkola. Niestety tytuł tej produkcji komediowej wyleciał mi z głowy, i jeżeli ktoś go zna bardzo chętnie prosiłbym o odświeżenie. W nagrodę stawiam bilet do kina Muranów. Odpowiedzi proszę przesyłać pod polishtvsucks@gmail.com.

Ten wstęp (i konkurs) zawdzięczacie nowej produkcji Polsatu. Telenoweli o wdzięcznym i swojsko brzmiącym tytule "Na Kocią Łapę". Nie tylko tytuł smakuje znajomo. Magdalena Wójcik, Waldemar Błaszczyk, Ewa Wencel a nawet Cezary Morawski, który najwyraźniej już przeprosił się z wieczornymi telenowelami, to tylko nieliczni ze znanych serialowych wyjadaczy grających w serialu. Jest nawet Elżbieta Zającówna - jednak nic nie przyćmi jej roli w "Matkach Żonach i Kochankach". Gdzie te czasy, gdy Ela wygrywała sprinty z terenówką prowadzoną przez Gabrielę Kownacką.

Wróćmy do samego serialu. Za każdym razem oglądając nową telenowelę powtarzam sobie, by nie oczekiwać zbyt wiele od tego typu produkcji. Zasób historii do opowiedzenia już dawno się wyczerpał. Nawet tak przygotowany, nie wiedziałem, że najgorsze dopiero przede mną.

Akcja serialu rozgrywa się głównie w Anatolinie, willowej dzielnicy Warszawy, który do znudzenia przypomina okolice Leśnej Góry, tutaj jednak mamy lekarzy weterynarii, co oczywiście robi ogromnę różnicę. W okazałej posiadłości, która wygląda na kalkę przychodzni, gdzie pracuje Maria Zduńska, mieści się rodzinny biznes - lecznica dla zwierząt. Prowadzi ją Andrzej (Waldemar Błaszczyk) pod czujnym okiem ojca Edwarda (Cezary Morawski) i apodyktycznej nieco zbyt zmanierowanej matki (Dorota Kamińska). Pewnego dnia na drodze Andrzeja staje jego dawna miłość grana przez Magdalenę Wójcik. Problem polega na tym, iż starzy kochankowie od dwana żyją w zalegalizowanych związkach.

I tu pojawia się najbardziej kuriozalny aspekt tego tasiemca. Jak to możliwe, że na przestrzeni 100 metrów kwadratowych lasu spotykamy aż czworo lekarzy wterynarii. To chyba najliczniejsza korporacja zawodowa w Polsce!

Od czołówki z infantylną piosenką, przez grę aktorską i schematyczność scenariusza, wszystko mnie drażni. Żal mi Ewy Wencel, która usilnie stara się być zabawna wymawiąc francuskie "r" i powtarzając co drugie słowo "mon" myśląc, iż to doda wiarygodności granej przez nią postaci ambasadorowej. Jeszcze śmieszniejsza jest kreacja Andrzeja. Przez pierwsze 10 minut pantoflarz, który boi się, iż mamusia przyłapie go na całowaniu się z własną żoną, a potem niepokonany maczo, który, chce być samcem alfa w obecności adoratorów stojących w kolejce do jego ukochanej.

Bardzo usilnie staram się znaleźć jakieś plusy. Nic... a nie, jest! Telenowela wyłamała się z trendu, by w tytule królowało słowo "miłość". Brawo.

Podsumowując - never ever. Aż tęsknię za "Dwiema Stronami Medalu". W porównaniu z tym gniotem, to był nowatorski i profesjonalnie zrobiony serial.

***
"Na Kocią Łapę" Polsat, czwartek-piątek 19:30
ocena: F!

Etykiety: ,

AddThis Social Bookmark Button AddThis Feed Button

01 września 2008

Artur Barciś o klapie "Całkiem Nowych Lat Miodowych", "Ranczu" i "Doręczycielu"

Z jednodniowym poślizgiem, ale jest. Nasz pierwszy ekskluzywny wywiad. Na inaugurację rozmawiamy z wybitnym aktorem, który na małym ekranie gości już od 30 lat. Znanym z "Miodowych lat" i "Rancza" Arturem Barcisiem.

Panie Arturze, na moją prośbę o udzielenie wywiadu odpisał pan kwadrans po północy. Rzadko spotyka się aktora, który nie tylko osobiście odpisuje fanom, ale robi to o takiej porze. Czy pana rodzinie nie przeszkadza, iż do późna w domu rozlega się stukanie klawiszy?
Artur Barciś- Cóż, chyba się przyzwyczaili. Poza tym mam bardzo dobrą, cichą klawiaturę i klawiszy raczej nie słychać. Żona się czasem złości jak siedzę za długo, bo potem jestem niewyspany, ale rozumie tę moją pasję. Nigdy nie zarywam nocy jeśli muszę wcześnie rano wstać na plan.

Kontynuując wątek pana obecności on-line, na pańskiej witrynie internetowej można znaleźć "przedruki" felietonów, blog, a nawet cykliczne konkursy fotograficzne. Kiedy po raz pierwszy wpadł pan na pomysł takiej formy komunikowania się z fanami? I jak to wygląda od strony technicznej, wszystkimi tymi obszernymi działami zajmuje się pan osobiście?
AB- Na pomysł założenia swojej strony internetowej, nie wpadłem sam. Mój znajomy, który jest informatykiem, rzucił taki pomysł, a ja go z radością podchwyciłem. Było, to 8 lat temu. Dzisiejszy obraz barcis.pl, to jej kolejna, chyba już 4 odsłona. Nie wszystko robię sam. Mam przyjaciół, którzy bezinteresownie są adminami i moderatorami poszczególnych działów, ale są działy (Co tam u mnie, Tak sobie myślę, Felietony, Konkurs fotograficzny), które redaguję wyłącznie ja, osobiście.

Mimo, iż moglibyśmy długo rozmawiać o świecie wirtualnym przejdźmy do telewizji, gdyż ta sfera pana działalności najbardziej interesuje moich Czytelników. "Dom", "07 zgłoś się", "Siedem życzeń" przez "Miodowe lata" do "Rancza" - to prawie trzy dekady obecności na małym ekranie. Czy w tym okresie zmieniły się w jakiś sposób oczekiwania, co do pracy aktora na planie serialu? Czy tempo realizacji produkcji jest takie samo jak w latach osiemdziesiątych a ekipa to nadal jedna wielka rodzina?
AB- Och, niestety nie. Pod tym względem wszystko się zmieniło. Tempo jest ogromne, bo liczy się czas, a czas to pieniądz itd. Kiedyś kręciło się najwyżej 2,3 sceny dziennie, teraz 8,9, a znam seriale, czy raczej telenowele, bo jest różnica między M jak miłość, a Ranczem, w których 15, a nawet 20 scen, to norma. Ja mam szczęście, bo ekipy Rancza, czy Doręczyciela, to sami profesjonaliści i praca z nimi, to również wielka przyjemność.

Podążając chronologicznie zapytam o "Miodowe lata". To jedna z pierwszych, jeśli nie pierwsza polska serialowa adaptacja zagranicznego pomysłu - dodajmy, iż z lat pięćdziesiątych. Jak wspomina pan pracę na planie? Jak daleko wolno było aktorowi samodzielnie kreować postać, by nie wyjść poza ramy oryginału?
AB- Prawdę mówiąc, nasze Miodowe lata, od oryginalnych Hoonymooners, dzieliły lata świetlne. Amerykańska wersja to zazwyczaj seria dośc prymitywnych skeczów. Tak naprawdę, wzięliśmy od nich tylko pomysły na poszczególne odcinki. Resztę napisali nasi scenarzyści i my. Od 50 odcinka, wszystkie kolejne, były już oryginalnymi polskimi Miodowymi latami. Co do "ram oryginału", mieliśmy pełną wolność i choć do jakiegoś czasu na widowni był przedstawiciel amerykanów, to zawsze był zachwycony.

A jak z perspektywy czasu ocenia pan pomysł "Całkiem nowych lat miodowych"?  Czy to był krok konieczny, rozsądny? Z jednej strony dano panu szansę na  dodanie Norkowi głębi, z drugiej serial w zmienionej formie nie odniósł już takiego sukcesu jak ten opowiadany z kuchni Karola Krawczyka.
AB- Uważam, że Całkiem nowe ML, to bardzo fajna, bo filmowa, kontynuacja ML, tylko spieprzona przez Polsat. Odcinki, które trwają 20 minut i są co chwilę przerywane 10 minutowymi reklamami, nie są w stanie zainteresować nawet najbardziej cierpliwego widza. Moi znajomi z forum barcis.pl, zrobili eksperyment. Zgrali wszystkie odcinki, odrzucając czołówki i tyłówki, a potem podzielili serial na 5 godzinnych części. Ogląda się znakomicie i nie rozumiem, dlaczego spece od seriali w Polsacie, jeszcze na to nie wpadli.

Z Cezarym Żakiem spotkał Pan się ponownie na planie "Rancza". Tym razem grany przez Pana Czerepach wydaje się być bardziej złożoną postacią. Jak pan sądzi, czy to zasługa ewolucji z wójtowego popychadła, czy Czerepach od zawsze miał swoje własne dążenia i pragnienia tylko się z nimi sprytnie maskował?
AB- Jasne, że się maskował. Ta postać ewaluowała, w miarę jak rozwijała się akcja. Czasem musiała opuścić serial, bo...aktor musiał zagrać inną rolę. Tak było w przypadku Doręczyciela, który czeka na emisję w TVP.

IV seria "Rancza", do której zdjęcia ruszyły w czerwcu, będzie ostatnią. Czy to już decyzja nieodwołalna? Nie ma w planach jakiegoś miłego zaskoczenia dla fanów w postaci kolejnego filmu? Przygotował się pan do pożegnania z kolegami z planu?
AB- Z rolą Czerepacha powoli się rozstaję, bo to rzeczywiście ostatnia seria, ale z kolegami z planu się nie żegnam, bo jestem pewien, że spotkamy się jeszcze nie raz. Poza tym, np z Czarkiem Żakiem gram w Grubych rybach w Teatrze Polonia Krystyny Jandy, nie mówiąc już o tym, że jesteśmy serdecznymi przyjaciółmi.

Rozpoczynając pracę na planie spodziewał się pan tak dużego sukcesu produkcji?
AB- Tak. Scenariusz był świetny, a scenariusz, to podstawa. Biorąc pod uwagę znakomitą (nie mówię o sobie) obsadę i świetnego reżysera Wojtka Adamczyka, musiało się udać.

Ja sobie, a moi Czytelnicy mnie, nie darowaliby gdybym nie zadał następującego pytania. Czy uchyli pan rąbka tajemnicy i zdradzi czego możemy się spodziewać po finałowych odcinkach? Jakieś nieoczekiwane zwroty akcji?
AB- Niestety, niewiele mogę powiedzieć. Zapewniam, że 4 część jest jeszcze bardziej emocjonująca niż wszystkie pozostałe. Nieoczekiwane zwroty akcji? Oj, tak. Bardzo nieoczekiwane. No i końcówka. Rewelacja!

Po zakończeniu pracy nad "Ranczem" nadal pozostanie pan bardzo zajętym człowiekiem. W planach ma pan sportretowanie tytułowego bohatera w "Doręczycielu". To chyba zupełnie różna postać, od tych, które grał pan do tej pory?
AB- Pierwsza seria Doręczyciela jest już gotowa. Tak, to zupełnie inna postać od wszystkich, które grałem dotychczas. Rola - wyzwanie. Jeszcze nigdy, żadna postać tak nie różniła się ode mnie samego.

Może pan opowiedzieć coś więcej o samym serialu? Kogo zobaczymy u pańskiego boku?
AB- Zapraszam na www.barcis.pl. Tam jest relacja z każdego dnia, kiedy kręciłem Doręczyciela. Wracałem z planu, uczyłem się tekstu na następny dzień, a potem pisałem co mi się dzisiaj na planie zdarzyło. Podobno ciekawe. Piszę tam również o moich partnerach; Janku Machulskim, Ani Dymnej, Jurku Szejbalu, Radku Pazurze, Eli Kępińskiej, Basi Kałużnej i wielu innych.

Znana jest już data emisji?
AB- Podobno ma pójść od stycznia, ale nie wiem jakiego dnia, ani o jakiej porze.

Na pańskim blogu wyczytałem, iż niedawno zakończył pan pracę nad książką kierowaną do najmłodszych czytelników. Wydawca stwierdził, iż jest bardzo mroczna. A tak na prawdę o czym to opowieść?
AB- To miała być tylko maleńka część tej książki, która ma nosić tytuł "Gwiazdy na dobranoc". Wyszedłem z założenia, że w dzisiejszych czasach, dzieci najbardziej lubią jak bajka jest ciekawa jak gra komputerowa, pełna napięcia i różnych niebezpieczeństw, które prowadzą do szczęśliwego zakończenia. Niestety, nie zmieściłem się w konwencji bajki. Moja opowieść jest zbyt prawdziwa. Pewnie wkrótce zamieszczę jej treść na mojej stronie.

Skoro ręka już rozgrzana, to może nic nie stałoby na przeszkodzie, by napisał pan scenariusz własnego serialu. Nie miał pan na to nigdy ochoty? Jaką historię chciałby pan opowiedzieć?
AB- Kto wie? Mam parę historii w głowie.




Dziękuję bardzo za poświęcony mi czas. W imieniu Czytelników polishtvsucks.blogspot.com i swoim życzę wielu sukcesów w nadchodzących projektach.

Etykiety:

AddThis Social Bookmark Button AddThis Feed Button

Wpisz adres e-mail aby otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach:

Delivered by FeedBurner