04 września 2008

"Na Kocią Łapę" - recenzja

Nowy sezon oznacza tylko jedno - porcję naszych fikuśnych recenzji. Fikuśny to polski fancy!

Pamiętam jak przez mgłę francuski, a przynajmniej francusko-języczny serial o dwójce młodych weterynarzy. Miałem wtedy kilka lat i na pewno chodziłem jeszcze do przedszkola. Niestety tytuł tej produkcji komediowej wyleciał mi z głowy, i jeżeli ktoś go zna bardzo chętnie prosiłbym o odświeżenie. W nagrodę stawiam bilet do kina Muranów. Odpowiedzi proszę przesyłać pod polishtvsucks@gmail.com.

Ten wstęp (i konkurs) zawdzięczacie nowej produkcji Polsatu. Telenoweli o wdzięcznym i swojsko brzmiącym tytule "Na Kocią Łapę". Nie tylko tytuł smakuje znajomo. Magdalena Wójcik, Waldemar Błaszczyk, Ewa Wencel a nawet Cezary Morawski, który najwyraźniej już przeprosił się z wieczornymi telenowelami, to tylko nieliczni ze znanych serialowych wyjadaczy grających w serialu. Jest nawet Elżbieta Zającówna - jednak nic nie przyćmi jej roli w "Matkach Żonach i Kochankach". Gdzie te czasy, gdy Ela wygrywała sprinty z terenówką prowadzoną przez Gabrielę Kownacką.

Wróćmy do samego serialu. Za każdym razem oglądając nową telenowelę powtarzam sobie, by nie oczekiwać zbyt wiele od tego typu produkcji. Zasób historii do opowiedzenia już dawno się wyczerpał. Nawet tak przygotowany, nie wiedziałem, że najgorsze dopiero przede mną.

Akcja serialu rozgrywa się głównie w Anatolinie, willowej dzielnicy Warszawy, który do znudzenia przypomina okolice Leśnej Góry, tutaj jednak mamy lekarzy weterynarii, co oczywiście robi ogromnę różnicę. W okazałej posiadłości, która wygląda na kalkę przychodzni, gdzie pracuje Maria Zduńska, mieści się rodzinny biznes - lecznica dla zwierząt. Prowadzi ją Andrzej (Waldemar Błaszczyk) pod czujnym okiem ojca Edwarda (Cezary Morawski) i apodyktycznej nieco zbyt zmanierowanej matki (Dorota Kamińska). Pewnego dnia na drodze Andrzeja staje jego dawna miłość grana przez Magdalenę Wójcik. Problem polega na tym, iż starzy kochankowie od dwana żyją w zalegalizowanych związkach.

I tu pojawia się najbardziej kuriozalny aspekt tego tasiemca. Jak to możliwe, że na przestrzeni 100 metrów kwadratowych lasu spotykamy aż czworo lekarzy wterynarii. To chyba najliczniejsza korporacja zawodowa w Polsce!

Od czołówki z infantylną piosenką, przez grę aktorską i schematyczność scenariusza, wszystko mnie drażni. Żal mi Ewy Wencel, która usilnie stara się być zabawna wymawiąc francuskie "r" i powtarzając co drugie słowo "mon" myśląc, iż to doda wiarygodności granej przez nią postaci ambasadorowej. Jeszcze śmieszniejsza jest kreacja Andrzeja. Przez pierwsze 10 minut pantoflarz, który boi się, iż mamusia przyłapie go na całowaniu się z własną żoną, a potem niepokonany maczo, który, chce być samcem alfa w obecności adoratorów stojących w kolejce do jego ukochanej.

Bardzo usilnie staram się znaleźć jakieś plusy. Nic... a nie, jest! Telenowela wyłamała się z trendu, by w tytule królowało słowo "miłość". Brawo.

Podsumowując - never ever. Aż tęsknię za "Dwiema Stronami Medalu". W porównaniu z tym gniotem, to był nowatorski i profesjonalnie zrobiony serial.

***
"Na Kocią Łapę" Polsat, czwartek-piątek 19:30
ocena: F!

Etykiety: ,

AddThis Social Bookmark Button AddThis Feed Button

Wpisz adres e-mail aby otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach:

Delivered by FeedBurner