miszmasz TiVi: ankieta!
www.tv-europe.eu
Etykiety: felietony
Trupy i rekruci głosu nie mają.
Dzieje się dzieje! W tym roku amerykański śródsezon jest bardzo bogaty w nowe produkcje telewizyjne - niestety większość nie pierwszej świezości. Dziś pod gilotynę naszych pilotów pójdą dwa seriale, które rywalizują ze sobą w Stanach w tym samym czasie antenowym.
"Southland" nazywany jest policyjnym "Ostrym Dyżurem". Nic dziwnego - łączy go z medycznym maratończykiem nie tylko pora emisji, ale również ekipa twórców, którzy pracują przy nowej produkcji. W pierwszym odcinku mamy nawet nowego Cartera - Ben (Benjamin McKenzie - "The O.C. - Życie na Fali") jest nowym nabytkiem komisariatu, a koledzy żartują z jego WASpowatości. Co natomiast wyróżnia serię od innych? Jest brzydko! W CSI jest krwawo ale sterylnie, piękne twarze w "Bones - Kości" czynią wiele ujęć podobnymi do okładki „People” . "Southland" to, co już sugeruje nam czołówka jak z plakatów westernowych, to dziki zachód a może nawet i południe. Jest brudno, bohaterowie są zmęczeni i mają mnóstwo problemów osobistych, z których wydobycie się zajmie im na pewno więcej niż 5 sezonów.
"The Harper's Island" też jest niesmaczna, ale w ramach zupełnie innej płaszczyzny. Jest dużo krwi i latającego mięsa – nie mówię tu o wulgaryzmach. Znacie słynną powieść Aghaty Christie „Dziesięcioro murzyniątek” - w Stanach Zjednoczonych tytuł zmieniono na bardziej politycznie poprawny. Garstka ludzi ląduje na odciętej od świata wyspie, i ktoś morduje ich jednego po drugim. W najnowszym serialu CBS zasada jest podobna. Grupa weselników przybija statkiem do przystani, by spędzić najbardziej uroczy tydzień w ich życiu świętując związek małżeński Henrego (Christopher Gorham „Ugly Betty”) i Trish (Katie Cassidy), niestety mroczna przeszłość dopadnie każdego z nich, jednego po drugim. Brzmi jak druga strona ulotki horroru klasy B wyświetlanego w Multikinie? Macie rację. Choć produkcji nie można odmówić chwil napięcia (zwłaszcza rewelacyjna pierwsza scena z kuzynem Benem, czy podpalenia w drugim odcinku) to serial jest przewidywalny i w wielu momentach zamiast straszyć śmieszy. Wystarczy podać przykład sekwencji tytułowej, gdzie dziewczynka zachrypniętym głosem mówi „jeden po drugim”, czy znacie bardziej oklepany schemat?
Jedna z nielicznych przewag „The Harper’s Island” nad „Southland” objawia się w przedstawianych postaciach. Bohaterów uwięzionych na wyspie da się lubić. Czy to niezdarnego Anglika,albo zaskakująco dzielną przyjaciółkę pana młodego – Abby, czy nawet nawróconą Paris Hilton. Scenarzyści chcieli umieścić na wyspie wiele typów osobowości i charakteru, jednak każdą postać starali się obdarzyć więcej niż jednym wymiarem i za to należy się znaczny plus. Co innego pracownicy komisariatu w „Southland” – poza Benem i czarnoskórą panią detektyw, którą przeciętny widz lubi, bo się troszczy o ludzi, z którymi się styka, odnosi się wrażenie, iż pozostali policjanci to banda dziwaków. Z trudem mogę powiedzieć, bym chociaż trochę interesował się losami osobistymi detektywa, którego żona jest niezrównoważona psychicznie. I tu jest wielka porażka scenarzystów, gdyż nie spełnili założenia, którym reklamowany jest serial, że to bardziej dramat postaci, niż cotygodniowe zagadki kryminalne.
W gruncie rzeczy, lepszą rozrywkę, jak i szansę na ewolucję fabularno-jakościową dają policjanci z Los Angeles. Osobiście, jednak nie skreślałbym „The Harper’s Island” z ramówki, gdyż kto wie, czy w dzisiejszej dobie przemian telewizyjnych, nie zaczną dominować mini seriale, z ograniczoną odgórnie fabułą i liczbą odcinków – a ich prekursorem właśnie jest telewizyjna Aghata Christie.
***
„The Haprer’s Island” CBS
ocena: C
„Southland” NBC
ocena: B=
Etykiety: recenzje