21 stycznia 2008

Strajk scenarzystów dla opornych.

Strajk scenarzystów zmienia na naszych oczach obraz północnoamerykańskiego telewizyjnego świata. I chociaż my, oglądając telewizję w Polsce, nie zawracamy obecnie sobie zbytnio tym głowy, to za pół roku na pewno wielu z nas będzie domagało się nowych odcinków "Lost - Zagubionych", czy "Grey's Anathomy - Chirurgów". Zajrzymy do programu telewizyjnego a tam nic. Ani w pospolitych TVP 1 czy TVN, ani w kablówkach, ani nawet na platformach cyfrowych. Pójdziemy do wypożyczalni po box DVD i co? Znowu rozczarowanie. Najwytrwalsi zaczną przeglądać zagraniczne Amazony i niestety również odejdą od monitora z kwitkiem. Czemu? Przez strajk scenarzystów.

Najwyższy czas na krótkie zagłębienie się w ten na pozór prosty spór. Strony są zasadniczo dwie WGA, czyli związek scenarzystów amerykańskich, zrzeszający jak sama nazwa wskazuje osoby zawodowo piszące scenariusze do widowisk telewizyjnych (nie tylko seriali), radiowych jak również filmów. Z drugiej strony barykady mamy kolejny mroczny skrót, według scenarzystów źródło wszelkiego zła, czyli AMPTP - stowarzyszenie producentów filmowych i telewizyjnych. Twór ten skupia między innymi firmy produkujące seriale dla wszystkich amerykańskich kanałów telewizyjnych.

Skoro przyjrzeliśmy się wojującym, trzeba zadać sobie pytanie o co toczą bój? Wiadomo, o pieniądze. Co trzy lata WGA negocjuje z AMPTP minimalne kontrakty dla swoich członków. Jak wspomniałem, są to najniższe stawki jakie producenci muszą płacić scenarzystom. Oczywiście najbardziej rozchwytywani twórcy mogą negocjować umowy indywidualne. których warunki są o niebo lepsze, niż tych podpisywanych ze zwykłymi śmiertelnikami (płace negocjowane przez WGA oscylowały w wysokości 50 tysięcy dolarów rocznie, co na warunki amerykańskie nie jest kwotą wygórowaną). Ogniskiem sporu są nowe formy sprzedaży jak DVD, czy Internet, dochód z których prawie w całości szedł do rąk producentów z AMPTP ani myślących by się dzielić z nim ze scenarzystami.

Obecny strajk trwa blisko trzy miesiące. W tym czasie ustały prace nad scenariuszami seriali, czy widowisk telewizyjnych (dlatego tegoroczna gala wręczenia Złotych Globów została okrojona do przeczytania werdyktu). Czemu w takim razie producenci nie zatrudnią kogoś z zewnątrz, by zajął się ich serialami? Odpowiedź jest prosta - po pierwsze WGA jest monopolistą - w zasadzie nie ma scenarzysty, który nie należałby do związku. Również młodzi ludzie, studenci, aspirujący do miana scenarzystów, nie podejmą się takiej pracy, gdyż wiedzą, że w przyszłości - chcąc zadbać o swój status - będą musieli do WGA kandydować, a będąc łamistrajkami mają na to marne szanse. Niedoświadczonym brak również oszlifowania, co w 1988 (największy do tej pory strajk scenarzystów) zaowocowało koszmarnym spadkiem jakości "Mody na Sukces" - czy to możliwe?  Po czwarte, strajkujący pomysłodawcy seriali nadal mają do nich prawa autorskie i stacje mogłyby być zmuszone do płacenia im wysokich odszkodowań za ich naruszenie.

Skutki krótkoterminowe tego wciąż krótkiego strajki (poprzedni trwał 22 tygodnie) są już widoczne. Większość produkcji zza wielkiej wody ma nakręconych tylko połowę z planowanych na ten sezon odcinków, gdyż brak scenariuszy do następnych. Ramówki największych stacji telewizyjnych zapełniły się powtórkami i programami typu reality, a te nieliczne seriale (jak np. "Men in Trees - Uwaga Faceci", czy "Jericho), które z jakiegoś powodu dysponują zapasem "świeżych" epizodów zaczęły być hołubione przez nadawców.
Niestety przedłużający się strajk już wpłynął na przyszłojesienny sezon telewizyjny. Rok temu o tej porze w najlepsze trwał sezon pilotowy, czyli zamawianie scenariuszy nowych seriali i decydowanie, które z nich są na tyle dobre, by trafić do nowych ramówek. Strajk może spowodować to, że stacje nie zdążą do maja przedstawić reklamodawcom nowych programów, co odetnie nadawców od niezbędnych pieniędzy a jesień w Ameryce może wyglądać zupełnie inaczej niż przez ostatnie pół wieku.

Oznaką przygotowywania się stacji do ograniczenia kosztów, co ma uczynić odpływ pieniędzy od reklamodawców mniej dotkliwym, są cięcia budżetowe. Kanał NBC rozważa rezygnację z corocznego majowego widowiska połączonego z wystawnym przyjęciem z udziałem gwiazd, podczas którego "sprzedaje się" nową ramówkę reklamodawcom. To ewenement w najnowszej historii amerykańskiej telewizji. Krążą również coraz mniej "plotkarskie" doniesienia o rozwiązywaniu kontraktów producenckich, gdyż ekipy nic nie robią, czekając na nowe scenariusze.

Co w takim razie nas czeka (i amerykańską telewizję oczywiście!)? Po poprzednim wielkim strajku na ogromnej popularności zyskały  kanały kablowe, a wielkie stacje nigdy nie powróciły do dawnej świetności. Zmiany i tym razem są nieuniknione. Czy czeka nas całkowity prymat programów typu reality, czy może kanały amerykańskie pójdą śladem europejczyków, zamawiając krótsze serie epizodów? O tym przekonamy się dopiero jesienią. A jakość zmian każdy z nas będzie musiał ocenić sam.

Etykiety: ,

AddThis Social Bookmark Button AddThis Feed Button

Wpisz adres e-mail aby otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach:

Delivered by FeedBurner